sobota, 15 września 2012

Przetestowałam: Maskara Max Factor Eye Brightening

Pamiętacie TEN post? Pisałam w nim o tym, że dzięki współpracy z klubem Kejt otrzymałam do testowania maskarę Max Factor Eye Brightening. Obiecałam Wam, że po przetestowaniu napiszę recenzję na jej temat. Zapraszam!:)

Tym, co jako pierwsze spodobało mi się w tym tuszu, jest szczoteczka. Z krótkimi, gumowymi włoskami, które dokładnie rozczesują rzęsy. Nie miałam żadnych problemów z nałożeniem odpowiedniej ilości tuszu na rzęsy. Nic się nie sklejało i nie było żadnych grudek.

Drobinki, które mają za zadanie podkreślać kolor oczu rzeczywiście działają. Moje oczy są faktycznie bardziej zielone! Sami zobaczcie.

Noszę soczewki, dlatego bardzo mi zależy na tym, żeby kosmetyki, których używam do malowania oczu nie podrażniały ich. Nie zawiodłam się na tym tuszu.

Trwałość- wyśmienita. Nikt nie obiecywał na opakowaniu odporności na wodę, a mimo to tusz się nie rozmazał. Świetnie też działa w drugą stronę;) Podczas zmywania makijażu, nic się nie maże po całej twarzy. Czego chcieć więcej...?

Wada- nie mogę go pożyczyć mojej brązowookiej przyjaciółce. A może to zaleta...?;)

Chcesz dowiedzieć się więcej o tej maskarze? KLIK!

2 komentarze:

  1. Ja również jestem zachwycona tym tuszem. Cieszę się, że się na niego skusiłam.
    Nie rozmazuje się jak płaczę; zmył się pod prysznicem. Normalnie genialny.
    Wczoraj padłam jak przecinak wstałam po 2,5 h a oczy w idealnym stanie. KOCHAM TEN TUSZ
    a oczy mam pieknie podkreślone złotymi drobinkami

    OdpowiedzUsuń